Którą serię wytypowałeś w oficjalnej ankiecie Cav Zodiaco jako tą, którą chętnie byś zobaczył na 30-lecie Saintów?

Next Dimension
Next Dimension
26% [18 głosów]

Epizod G
Epizod G
14% [10 głosów]

Saintia Shou
Saintia Shou
4% [3 głosy]

Zeus Chapter
Zeus Chapter
22% [15 głosów]

Remake klasyka
Remake klasyka
28% [19 głosów]

Inną
Inną
6% [4 głosy]

Ogółem głosów: 69
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 01/16/2016

Archiwum ankiet

FAN FICTION - Aylis - Wojna Żywiołów 22

Rozdział XXII - Cisza przed burzą

Shaka jeszcze raz przebiegł wzrokiem po liście, po czym wrócił do pierwszej linijki.
"Przerażające są niektóre mary senne..."
Spojrzał na Arin. Stała naprzeciwko niego, zamyślona, może trochę zmartwiona, ale tego już nie był pewny.
- Jakie mary?
- Nie jestem pewna. - Odpowiedziała po dłuższej chwili. - Może chodzić o sen, który prześladuje mnie od jakiegoś czasu... może Sunrine też go miała... ale czy to jest w ogóle możliwe?
- Co to za sen?
Milczała, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Mogę ci pokazać, jeśli chcesz. - Powiedziała bardzo cicho, przenosząc spojrzenie na jego twarz.
- Pokazać? Jak?
Rycerz Panny poczuł, że ona się koncentruje. Wykonała dziwny, skomplikowany gest prawą dłonią, w której pojawiło się białe lusterko. Shaka poznał je.
- To jest lusterko, które wyjąłem z twojej skrzyni, wtedy, podczas burzy...
Uśmiechnęła się.
- Pewnie nie masz pojęcia, jak bliski wtedy byłeś sukcesu. - Zamilkła na chwilę. Shaka się nie odzywał. Po prostu czekał. - To było kiedyś zwykłe lusterko. Teraz jest czymś w rodzaju pamiętnika. Strażnicy nie mogą zapisywać nic, co miałoby związek z ich życiem czy misjami. Nawet gdybym prowadziła dziennik, to po mojej śmierci moje rzeczy zostałyby przeszukane, a on zniszczony. Wybrałam trochę inną formę zapisu wspomnień, bardziej trwałą.
- Zapisywałaś wspomnienia w lustrze? - Zdumienie na jego twarzy było nawet trochę komiczne.
- Tak. To nie jest takie trudne, jeśli posiadasz odpowiednio silne zdolności telekinetyczne. Po mojej śmierci lustro miało trafić do was. Na wypadek, gdyby Rada próbowała was jeszcze zwerbować. Zawarłam w nim najważniejsze wspomnienia, rzeczy, o których powinniście wiedzieć.
- Miałaś zamiar poinformować nas o wszystkim dopiero po swojej śmierci?!
Nie odpowiedziała, ale jej spojrzenie było twarde. Podała mu lusterko. Shaka wziął je do ręki i usiadł na kanapie, opierając się wygodnie. Wpatrzył się w jego taflę. Trzymał je w lekko wyciągniętych rękach na wysokości twarzy. Trwało to chwilę.
- Nic nie widzę.
Arin westchnęła, choć tak naprawdę nie spodziewała się, że Shaka coś zobaczy. Musiałby wprowadzić się w stan podobny do pozostawania na krawędzi jawy i snu, żeby móc dostrzec choćby blade kształty. Podeszła i usiadła obok. Następnie przełożyła głowę pod jego wyciągniętą ręką, tak, że znalazła się pomiędzy jego ramionami, opierając się o jego pierś. Otwarte teraz oczy Shaki lekko się rozszerzyły, jednak nic nie powiedział. Czuł jej kosmos, lekkie drgania energii, łaskoczące mu tors. Jej ciało emanowało delikatnym ciepłem, a nieuchwytny, subtelny zapach wdarł się do jego nozdrzy, przywodząc na myśl wiosenny, wartki, górski potok... i jeszcze jedno, miłe wspomnienie. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł ten zapach tak blisko siebie.
Ona tymczasem wyciągnęła rękę i przeciągnęła dłoń po zwierciadle, które ponownie, choć trochę opornie przyciągnęło uwagę Virgo. Pojawiający się w nim obraz rozlał się po jego umyśle. W jednej chwili zniknął dla niego cały świat, wszystko przestało się liczyć. Po pewnym czasie Shaka odwrócił wzrok.
- Ty o tym śniłaś?
- Tak.
- Kiedy?
- Wiele razy. Ostatni dziś w nocy.
Odłożył lusterko na bok, ale nie zmienił pozycji. Arin wciąż się o niego opierała. Objął ją, z zaskoczeniem odkrywając, że lekko drży. Oglądanie odbicia snu nie pozostawiało tak dużego wrażenia jak śnienie, ale mimo wszystko mocno to przeżyła. Siedzieli przez chwilę w milczeniu. W końcu Shaka przerwał ciszę.
- Hm... - myślał głośno- jeśli założymy, że ta... ta... - zająknął się.
- Sunrine. - Podpowiedziała cicho, wracając myślami do bardziej przyziemnych spraw.
Shaka uśmiechnął się.
- ...Sunrine miała ten sam sen, to każe nam go traktować jako wizję.
Arin milczała, intensywnie wpatrując się w treść leżącego obok listu. Wzięła go do ręki.
- Spójrz.
- Na co?
- Wielkie litery. One układają się w słowa.
Teraz już oboje wpatrywali się w niewielką kartkę i zaznaczone na niej w ten dość niezwykły sposób słowa: parki... trzy... jedność.
- Parki... - Zamyślił się Shaka. - To rzymski odpowiednik Mojr... czyli te nici we śnie...
- Oznaczają ludzkie istnienia. Żywych ludzi. - Przerwała mu. - Gdy pękają, człowiek umiera.
Rycerz Panny zasępił się. Ich myśli podążały różnymi torami ku tym samym wnioskom: tam pękały tysiące nici!
Powoli, z oporem, Virgo przeniósł spojrzenie na dalszą część wiadomości.
- Twój ulubiony mit... coś się zmieniło?
Poczuł jak powoli kręci głową.
- Nie. To nadal ten o Eris i jabłku niezgody. W tym akapicie Sunrine wyróżniła słowo trzy... trzy boginie walczące o jabłko?
- Możliwe, ale jak to się ma do rzeczywistości? Trzy strony walki? Przecież są dwie... - Może traktowała mnie jako trzecią? W końcu nie bardzo z wami współpracowałam... i wtedy pasowałaby ostatnie słowo: jedność. Mamy połączyć siły w walce, wtedy zwyciężą dwie wymienione przez nią strony, a nie jedna. To pasuje do dalszych słów.
Shaka długo patrzył na list, nie do konca przekonany.
- Może masz rację... ale tu może też chodzić o coś innego... coś więcej...
- Niby o co?
Patrzył jej w oczy. Pokręcił głową z rezygnacją.
- A niech to, za dużo tu "być może", "możliwe" i "nie wiem", a stanowczo za mało informacji. Błądzimy po omacku. Równie dobrze może chodzić o coś zupełnie innego.

* * *

- Trening?
Pełna łyżka zupy zatrzymała się w połowie drogi do ust Ikkiego, który nawet tego nie zauważył, intensywnie wpatrując się w brata.
- Jaki trening?
Shun nie patrzył na Feniksa. Jego wzrok utkwiony był we filiżance zimnej już kawy, którą zrobił sobie, gdy Ikki zaczął jeść obiad. Była pełna. Andromeda raz po raz dotykał palcem uchwytu naczynia i obracał je. Nikły uśmiech przemknął po jego twarzy, ale oczy pozostały poważne, może trochę smutne. Spodziewał się takiej reakcji brata.
- Mu naprawił moją zbroję. - Powiedział powoli i cicho.
- I co z tego?
- Mogę znowu zacząć trenować.
- Czyś ty zwariował?! Masz połamane żebra! Jesteś ranny! Nie wolno ci trenować! - Ikki już prawie krzyczał.
- Nie rozumiesz? - Shun dla odmiany mówił coraz ciszej, ale wciąż bardzo wyraźnie, z jakąś ukrytą mocą. Teraz już patrzył na Ikkiego. Spojrzeniem twardym, ale zmartwionym. Spojrzeniem człowieka przygotowującego się do bitwy, którą musi wygrać... i której wygrać nie może. - Strażnicy atakują teraz dwa, trzy razy na dzień, jednak do ostatecznego starcia nie dochodzi. Oni czekają, zbierają moc. W końcu zaatakują i to wkrótce.
- Skąd ta pewność? Skąd wiesz, że to będzie niedługo?
Tym razem Shun się uśmiechnął. Wiedział, że Ikki tez to zauważył. Jednak teraz Feniks zaprzeczał. Negował własne obserwacje i wnioski. Dlaczego? Dla Andromedy powód był oczywisty.
- Zaczęli się spieszyć.
To jedno ciche zdanie ucięło argumenty Ikkiego. Shun nie był głupi, skoro zauważył prawdę, Ikki nie miał szans wmówić mu, że jest inaczej. Patrzył na brata w poszukiwaniu punktu zaczepienia.
- Jesteś ranny. Nie możesz walczyć.
Feniks patrzył w zielone oczy brata, czytając w nich jak w otwartej księdze. Shun specjalnie nawet nie wysilał się, żeby maskować myśli i uczucia. Nie musiał tego robić... i nie chciał. Chciał, żeby Ikki go zrozumiał. Feniks znał odpowiedź, zanim ona padła.
- Wszyscy moi przyjaciele będą walczyć. Nie wygramy, jeśli nie wykorzystamy wszystkich sił. Co ty byś zrobił na moim miejscu?
Ikki długo milczał, patrząc na brata. W końcu spuścił głowę, przyznając się do porażki. Wbił wzrok w tależ wystygłej zupy, o której zdążył już zapomnieć. Teraz też jej nie widział. Shun wstał, obszedł stół i usiadł na kolanach brata, przytulając się do niego. Ikki objął go mocno. Słowa nie zmąciły otaczającej ich ciszy. Żaden z nich ich nie potrzebował.

* * *

Fala rozbiła się z hukiem o skałę i wycofała, pozwalając następnej przystąpić do szturmu. Gwałtowny podmuch wiatru uderzył w stojącego na wybrzeżu chłopaka, rozwiewając jego krótkie, srebrzyste włosy i niosąc ze sobą intensywny zapach soli i czegoś jeszcze... pewnej nieuchwytnej dzikości, mocy, której żaden śmiertelnik nigdy sobie nie podporządkował.
"Chociaż ona pewnie jest tego bliska..." Pomyślał czując, jak powoli podchodzi do niego. Nie miał pojęcia jak go znalazła ani po co to zrobiła. W sumie to niewiele go to obchodziło. Nie odwrócił się, jego wzrok nadal mknął wzdłuż horyzontu.
Ona też nic nie powiedziała, co było dość niezwykłe. Zwykle nic nie mogło jej powstrzymać przed wyrażeniem jakieś kąśliwej opinii czy zakpienia sobie z osoby obok. Po kilku minutach milczenie stało się uciążliwe, ale o czym miał z nią rozmawiać? Nie sadził, aby zrozumiała choć połowę z tego, czym on się przejmował.
- Ty też to czujesz? - Jego samego to pytanie bardzo zdziwiło. Było aż tak źle, że ją o to pytał?
- O co pytasz?
Uśmiechnął się.
- Sam nie wiem... może o naszych niewidocznych przyjaciół... a może... o cienie na horyzoncie...
Stwierdzenie było dość niezwykłe. Osoba stojąca z boku mogłaby długo wpatrywać się w horyzont i z pewnością nie zauważyłaby tam żadnych cieni.
- Odpowiedź na oba pytania brzmi tak.
Chłopak dopiero teraz się odwrócił, zaskoczony twierdzącą odpowiedzią. Uśmiech na jego twarzy wyrażał miłe zaskoczenie, miało ono jednak jedną cierpką nutkę: przytarło nosa strażnikowi Ziemi, który był już pewny, że nikt poza nim tego nie zauważył. Ale w sumie Keria nie była nowicjuszką, po prostu on jej nie docenił. Ona tymczasem patrzyła na niego rozbawiona. Po chwili spoważniała i zapytała:
- Jeśli chodzi o pierwsze pytanie: dlaczego nic nie robimy?
- Ja sformułowałbym je inaczej: dlaczego oni nic nie robią.
- To znaczy?
- To, że nie życzymy dobrze Radzie widać na pierwszy rzut oka, sami się z tym zresztą nie kryjemy. Rada wiec powinna chcieć nas zniszczyć.
- A nie chce? Wysłała tu Arin.
- Myślę, zę Arin wcale nie jest tu po to, żeby nas zniszczyć. Oni wysłali ja tu w innym celu. - Podniósł rękę, widząc, że ona chce mu przerwać i kontynuował. - Nie, posłuchaj. Wiem, ze ona twierdziła, ze ma nas pokonać, ale Rada nie musiała powiedzieć jej prawdy. Nasz ogon obserwuje i wyraźnie na cos czeka.
- Może chcą sprawdzić jej lojalność?
- Może... ale pozostaje jeszcze jedna sprawa...
Spokojnie patrzyła mu w oczy.
- Cienie na horyzoncie?
- Coś się zbliża. - Przytaknął. - Musimy uważać. - Jego wzrok stwardniał, a w oczach pojawił się niepokojący blask. - Nie dam sobie odebrać zwycięstwa. Nikomu.

Następna cześć: Rozdział XXIII


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Sant Seiya Revolution - Multimedia
Aiolia Leo

Aiolia2

Camus6

Skorpion Milo

Złoty Rycerz Skorpiona

Milo





Piekielni
4 dni
siurek15
3 tygodni
Verien
Verien
7 tygodni
lukasn3
15 tygodni
Duch
Duch
17 tygodni
pawel2906
19 tygodni
Copyrights © Saint Seiya Revolution 2006 - 2024
Powered by PHP-Fusion copyright Š 2002 - 2013 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.