Którą serię wytypowałeś w oficjalnej ankiecie Cav Zodiaco jako tą, którą chętnie byś zobaczył na 30-lecie Saintów?

Next Dimension
Next Dimension
26% [18 głosów]

Epizod G
Epizod G
14% [10 głosów]

Saintia Shou
Saintia Shou
4% [3 głosy]

Zeus Chapter
Zeus Chapter
22% [15 głosów]

Remake klasyka
Remake klasyka
28% [19 głosów]

Inną
Inną
6% [4 głosy]

Ogółem głosów: 69
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 01/16/2016

Archiwum ankiet

FAN FICTION - Aylis - Wojna Żywiołów 14

Dotarcie na miejsce zajęło jej jakieś 15 minut. Czuła się coraz gorzej, ciężko jej się szło. Promienie zachodzącego słońca tańczyły wokół niej, oświetlając ścieżkę wśród skał. Szła czując jak z każdym krokiem jej odwaga i determinacja topnieją. Chciała zawrócić. Ale co by to dało? I tak by ją znaleźli, a dezercja nie jest najlepszym pomysłem... nie tylko ze względu na nią. Gdyby się tak nie martwiła pewnie zauważyłaby jak blask zachodzącego słońca nadaje skałom wokół niej niesamowity, czerwony odcień, jak cienie powoli się wydłużają i pogłębiają tworząc krainę bardziej pasującą do świata marzeń niż do szarej rzeczywistości, ale ona tego nie widziała. Za bardzo koncentrowała się na tym, aby iść, iść do przodu. Słońce ją obserwowało. Ono wiedziało, w przeciwieństwie do niej, że zeszła już na poziom Domu Panny.
W końcu zatrzymała się. Przed nią stało 5 postaci. Ich twarze były częściowo zasłonięte kapturami, tak, że nie wiedziała, kto przed nią stoi, ale mogła dostrzec wyrazy twarzy. Cztery z nich podeszły do niej i otoczyły ją kręgiem, zostawiając trochę więcej wolnej przestrzeni z przody, żeby ostatnia osoba dobrze ją widziała i mogła do niej podejść.
Cisza trwała już kilka minut.
- Czego chcecie? - Arin nienawidziła się za to pytanie. Wiedziała, że to oznaka słabości. Widziała pod kapturem rozmówcy drwiący uśmieszek, który rozświetlił mu twarz.
- Mam dla ciebie wiadomość od Rady.

* * *

Shaka kluczył między skałami, spacerując i starając się nie myśleć o niczym. Miał zamknięte oczy, ale nie wyczuwał niczyjej obecności, był więc pewny, że jest sam. Bardzo się zdziwił, gdy usłyszał gdzieś w pobliżu znajomy głos. Otworzył oczy i rozejrzał się. Przeszedł jeszcze kawałek w kierunku, z którego dochodził i jego oczom ukazał się dziwny widok. Arin stała, otoczona przez czterech wojowników, naprzeciw zamaskowanego człowieka. Scena zaintrygowała go, ale coś mu mówiło, że lepiej się nie wtrącać. Stłumił drgania swojej energii i ukrył się między skałami, obserwując przebieg wydarzeń. - Mam dla ciebie wiadomość od Rady.
Rycerz Panny zobaczył, jak zamaskowana postać szybko zbliża się do Arin i zadaje jej silny cios prosto w żołądek. Dziewczyna chwyciła się za brzuch i zgięła w pół, osuwając na kolana. Chwilę trwało, zanim złapała oddech. Shaka nie rozumiał. Dlaczego się nie poruszyła? Przecież mogła się bronić! Zablokować cios, wykonać unik, cokolwiek!

* * *

Najbardziej bolało upokorzenie. Wiedziała, że ni może mu odpowiedzieć. Upokorzenie i strach. Czego oni chcą? Patrzyła na niego, a on zdawał się wyczuwać jej niepokój, który najwyraźniej sprawiał mu przyjemność.
- To tylko taki wstęp.
Nadal czekała. Cisza przedłużała się, a ją mdliło na myśl o tym, co może oznaczać ta wizyta. Nerwy miała napięte do granic możliwości.
- Przysłano mnie tutaj, żebym ci przypomniał, po co tu jesteś. Masz zniszczyć buntowników.
Milczała.
- Wiem, ze złożyli ci propozycję przyłączenia się do nich, a ty się zawahałaś. Już za sam ten fakt powinnaś być martwa.
- Więc dlaczego mnie nie zabijecie? - Spytała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Zaczął się śmiać.
- Zabić cię? Chcesz tego, prawda? Ale po co mielibyśmy to robić? Są inne sposoby...
- To znaczy? - Bardzo się starała, aby głos jej nie drżał, ale czy to miało jakieś znaczenie? Widziała jego wzrok, domyślała się co za chwilę usłyszy... - Zamiast zabijać ciebie, możemy zabić osoby, które znaczyły dla ciebie więcej niż twoje życie. Chyba nie sadzisz, że Rada zapomniała dlaczego zostałaś strażnikiem? A właściwie za kogo?
Widział przerażenie i nienawiść na jej twarzy. Czytał chęć mordu i bezsilność w oczach. Nie potrafiła już zapanować nad uczuciami, pojawiającymi się na jej twarzy. Wiedział o tym. Rozkoszował się tym.
- Ostrzegam cię. Obserwujemy każdy ich ruch. Jeśli znowu się z nimi spotkasz będziemy o tym wiedzieć i ktoś z twoich bliskich umrze. Może nawet damy ci wybrać. Więc kto ma być pierwszy? Rycerz Barana? Czy Panny? - Znowu zaczął się śmiać, szyderczym, szaleńczym śmiechem. - Jesteś idiotką. Poświęcać całe życie, całą przyszłość dla brata lub chłopaka!
Arin nie wytrzymała. Energia rozbłysła wokół niej. Ci, którzy jej pilnowali, zostali odrzuceni do tyłu. Jej rozmówca poczuł nagle brak gruntu pod nogami i litą skałę za plecami. Ktoś go dusił.
- Teraz to ja cię ostrzegam. Skoro wiesz, dlaczego zostałam strażnikiem, wiesz też, że nie pozwolę ich skrzywdzić. Zbliż się do nich choć odrobinę, a możesz być pewny, że jeszcze będziesz marzyć o śmierci! - Oddychała głęboko, musi się uspokoić! W końcu puściła go i odepchnęła w bok. - Zjeżdżajcie!
Przez chwilę stał patrząc na nią.
- To był błąd. Pożałujesz tego! - Po czym odszedł, a za nim jak cienie podążała pozostała czwórka. "Ciesz się życiem, Arin, bo sama wiesz najlepiej jak niewiele ci go zostało..." Zaśmiał się cicho i rozpłynął w jednym z wydłużających się cieni.
Arin poczuła pierwsze krople deszczu na twarzy. Niebiosa zdawały się odpowiadać na łzy płynące z jej oczu. Płakała. Dlaczego? Czy istniała na to pytanie jednoznaczna odpowiedź? Czuła się bezradna. Wiedziała, że on nie żartował. To wszystko przerastało ją od samego początku, a teraz... Cały żal, frustracja, bezsilny gniew i poczucie klęski nagromadzone przez te 10 lat teraz wylewały się z niej jednym potokiem łez. Osunęła się na kolana nadal płacząc.
Shaka patrzył na to jak zahipnotyzowany. Jego umysł powoli wracał na miejsce, po upadku na samo dno ogromnej przepaści, wywołanym tym, co usłyszał. Nie mógł w to uwierzyć... Nie chciał w to uwierzyć! Ale jednak... teraz wreszcie wszystko zaczęło się zgadzać. Nawet to, dlaczego wyjechała, nie mówiąc mu nawet słowa, dlaczego przez 10 lat nie odezwała się ani do niego ani do Mu. Do tej pory, po tym jak zobaczył ją jako strażnika, myślał, że skusiły ją obietnice nowych mocy, większych możliwości. Arin zawsze zależało na sile... tak się poznali... ale przecież moc nigdy nie była dla niej najważniejsza... Teraz wiedział. I nie miał pojęcia co ma zrobić. Udawać, że nic nie słyszał? Odejść? Jeszcze raz popatrzył na skuloną, wstrząsaną szlochem postać. Strugi wyjątkowo zimnego jak na tą porę roku deszczu spływały mu po twarzy. Nie mógł jej tak zostawić. Wyszedł z kryjówki z zbliżył się do niej.
- Arin?
Poderwała się i zacisnęła dłonie w pięści. Jej wzrok był błędny, na policzkach widniały gorączkowe rumieńce.
- Czego chcesz?! - Mówiła, ale zachowywała się jakby go nie widziała. - Masz dla mnie następną wiadomość?! Jeszcze jeden szantaż?! - Krzyczała nadal płacząc. - Nie pozwolę wam... Zniszczę was wszystkich!
Zaatakowała go. Shaka nie wiedział, co ma zrobić. Odsunął się, ale ona zawróciła.
- Arin, uspokój się! To ja! Shaka!
Nic do niej nie docierało, a jej ataki były coraz bardziej niebezpieczne. Rycerz Panny o włos uniknął ciosu skierowanego w głowę. Po policzku pociekła mu krew. "Chyba nie mam wyboru." Skoncentrował się. Jeden silny cios pod żebra pozbawił ją przytomności. Shaka złapał ją zanim upadła. Była rozpalona. Przy tak wysokiej temperaturze, pewnie nawet nie wiedziała gdzie jest, ani co robi. Wziął ją na ręce i spojrzał w kierunku Świątyni Ariesa. "Mu miał zająć się zabezpieczeniem Świątyni. Pewnie nie będzie go całą noc..." Westchnął i skierował się do Domu Panny.

* * *

Biegła, czując coraz bliżej cosmo tego rycerza. Nie miała pojęcia, jakim cudem udało mu się ich wytropić, po tym jak zaatakowali tych dwóch. "Wiedziałam, że nie powinniśmy tu przychodzić! To musiało się tak skończyć." Sylwetka Fuego majaczyła przed nią w pogłębiającej się ciemności. "To był jego pomysł." Pomyślała ze zrezygnowaniem i pretensją. "Jak ja mogłam zaufać takiemu cholerykowi? Przez niego wszyscy zginiemy..." A jednak to zdanie nie załamało jej, wręcz przeciwnie, jej spojrzenie się wyostrzyło, a na twarzy pojawił się uśmiech. Zawsze tak było. Woda to potężny i cierpliwy żywioł. Nigdy się nie poddaje. Słyszała za sobą nierówny oddech Ertiana, po raz pierwszy zachowywał się tak głośno, rana musiała mu naprawdę dokuczać. Zaklęła. Wolałaby, żeby to Fuego oberwał, a nie Ertian, tamtemu się należało, a srebrnowłosy i tak miał dość zmartwień. Nagły odgłos upadku wyrwał ją z tych rozmyślań. Obróciła się w miejscu. Ertian przewrócił się i nie poruszał, szybko do niego podbiegła. Drgnął pod jej dotykiem.
- To chyba nie jest mój szczęśliwy dzień. - Powiedział z trudem unosząc się na rękach i siląc na uśmiech.
- Wstawaj, nie mamy na to czasu.
- Nie mogę. - Spuścił wzrok. - Nie dam rady. - Oboje słyszeli już bardzo blisko swojego prześladowcę. Ertian odepchnął ją. - Uciekaj! Zawahała się. Jednak po chwili wstała i stanęła między Ertianem, a zbliżającym się przeciwnikiem.
- Oszalałaś?
- Przecież cię nie zostawię, nie jestem jak ci w Radzie! Zresztą, bez ciebie przegramy!
Już nic nie powiedział. I tak było za późno. Wśród skał przed Kerią pojawiła się sylwetka rycerza Barana. Przebiegł wzrokiem po scenie, którą zastał. - Chyba nie sądziliście, że uda wam się uciec? - Spojrzał na strażnika Ziemi. - On nie miał na to szans. A ty postanowiłaś mu towarzyszyć? - Zapytał patrząc na dziewczynę.
Nie odpowiedziała. Zastanawiała się jak z tego wybrnąć. Tu nie było wody, nawet pod ziemią, a to wykluczało użycie potężnych technik.
- Starlight Extinction!
Skuliła się. Nie była przygotowana na atak i nie miała szans na obronę. Ktoś ją popchnął. Upadła i spojrzała ponad siebie. Fuego stał naprzeciw Mu, który uwięziony był w okręgu z płomieni. Strażnik Ognia patrzył na nią przez ramię.
- Zabierz stąd Ertiana.
- Co?
- Głucha jesteś? Zabierz go gdzieś, gdzie jest woda i ulecz.
Nie poruszyła się. Mu zaczął zwalczać płomienie.
- Pospiesz się!
- Ale dlaczego? - Pytanie zdecydowanie nie na miejscu, ale jakoś nie mogła go zatrzymać. Zaśmiał się sztucznie.
- A dlaczego nie? To ja tu jestem wojownikiem i lubię walczyć, ty jesteś uzdrowicielką, wiec zajmij się swoimi sprawami.
Wiedział doskonale, ze nie o to pytała. Keria nie nalegała, podeszła do Ertiana i pomogła mu się podnieść. Będzie jeszcze czas na wyjaśnienia... o ile naprawdę będą tego chcieli. Dwie sylwetki, z których jedna opierała się na drugiej znikły w mroku.


Następna część: Rozdział XV - Prawda


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Sant Seiya Revolution - Multimedia
Aiolia Leo

Aiolia2

Camus6

Skorpion Milo

Złoty Rycerz Skorpiona

Milo





Piekielni
4 dni
siurek15
3 tygodni
Verien
Verien
7 tygodni
lukasn3
15 tygodni
Duch
Duch
17 tygodni
pawel2906
19 tygodni
Copyrights © Saint Seiya Revolution 2006 - 2024
Powered by PHP-Fusion copyright Š 2002 - 2013 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.